czwartek, 12 grudnia 2013

I deszcz i słońce

Bardzo ograniczyłam blogową aktywność, chociaż nazbierało się spraw o których chciałabym opowiedzieć. Za jakiś czas, wytłumaczę się z braku aktywności:). 
Czasu nie mam, warunków do pisania i robienia ganutelli na razie nie mam, ale o jednym, opowiedzieć chcę i muszę.
Wracam wczoraj do domu. Na dworze plucha, szara, mokra mgła. Po jezdni i chodnikach płynie brudna breja. No koszmar, żyć się nie chce. Wysiadłam z samochodu i ciągnę się do domu, noga za nogą, w postawie wyczerpanego konia pociągowego. Wypisz, wymaluj- "Łysek z pokładu Idy". 
Otwieram drzwi na klatkę, rzut oka na skrzynkę pocztową, a ona świeci........... Otwieram ją szerzej, a tam dwie grube koperty. Jedna rozświetlona, druga rozświetlona, rozpychają się, która wcześniej wpadnie w moje dłonie. Pomiędzy nimi, koperta z logo mojego banku.  Ta, niestety świeciła tylko światłem odbitym. 
Chwyciłam koperty i dziwna sprawa, w jednej chwili Łysek przemienił się w źrebaka brykającego po zielonej łące. Brykając wpadłam do domu, otwieram koperty i wiecie, co tak świeciło? Ciepłe ludzkie myśli i gesty. 
Sami wiecie, jak to jest. Jeden gest, jedno słowo powoduje, że zaświeci nasze wewnętrzne słońce, albo spadnie grad.   
Myślę o sobie - szczęśliwa kobieta. Tak, tak, mimo, że jak wcześniej  pisałam, Anioł Stróż nie ochronił mnie przed bólem i stratą, to jestem szczęśliwą kobietą. KTOŚ (Bóg, wszechświat, Anioł Stróż- nieważne) odpowiada na moje marzenia, potrzeby i spełnia je..... czasem nie wprost, ale to już moja rola, bym zrozumiała, że otrzymałam, to czego pragnę. 

Lubię porę, kiedy przylatują jaskółki. Lubię patrzeć na te ruchliwe, zadziorne ptaszki. Lubię ich świergot w upalne popołudnia. Jak zbudowaliśmy dom, miałam nadziej, że pod  okapem domu zbudują gniazdo. Tak się nie stało. Ale moja potrzeba obcowania z jaskółkami została spełniona. Przyleciała do mnie Jaskółka. Jest dokładnie taka, jak prawdziwe jaskółki. Bystra, zadziorna, szybka i przy okazji okazji robi piękne rzeczy:)) 
To piękne serduszko jest dziełem ( nie wiem jak nazwać, żeby utrzymać się w ptasiej konwencji) łapek i pazurków Jaskółki. Dziękuję.



 Zakładka, również wypadła spod czarnego skrzydła Jaskółki.  Od razu użyłam jej zgodnie z przeznaczeniem.
Książka? no właśnie długo przyglądałam się Waszym frywolitkowym cudom, aż postanowiłam sprawdzić, czy nie przerasta to mojej sprawności intelektualnej. Jeszcze nie jestem pewna, kto kogo pokona. Frywolitka mnie, czy ja frywolitkę:))


 Druga koperta, jest kolejnym przykładem, że KTOŚ odpowiada na moje marzenia i tęsknoty. Wiecie, że mam swoje ukochane miejsce na ziemi: kamieniste wybrzeże Morza Czarnego. Chcąc zachować chociaż cząstkę tego miejsca na dłużej, przywiozłam kilka kamyków. Podzieliłam się nimi, bo czułam taką potrzebę.
I wiecie, jeden z kamyków do mnie wrócił.

 Tu, to tylko śliczna, oryginalna broszka.
ale tu, jak zagłębię się w ten obraz....... znowu siedzę na kamienistej plaży, nogi ochlapuje mi morska woda i słyszę szum fal rozbijających się o ten wielki głaz. Violu dałaś mi kawałek mojego miejsca na ziemi. Dziękuję.
Kochane dziękuję Wam za wszystko. Nie wiem, jakich słów użyć, to tylko się uśmiechnę :))))))))))))