Będzie o jedzeniu ale najpierw o
Janeczce, znowu mnie zaskoczyła. Nie wiem, jak ona to robi, ciągle coś nowego, a to szydełkowe cuda, a to cuda na drutach:)). Do tego prowadzenie domu, wydawałoby się, już nie ma czasu na nic innego ale nie.... Janeczka w natłoku zajęć pamięta jeszcze o innych:)) Tu Janeczkowa piękna kartka i elegancki naszyjnik.
Otworzyłam, kopertę, wzruszyłam się i pomyślałam: kurcze, kiedy ona ma czas na wszystko? Ile trzeba mieć rak, żeby zrobić, tak dużo w krótkim czasie (zobaczcie na Jej blogu) Pierwsze skojarzenie: Kali - wieloręka hinduska bogini. Nie! Kali - bogini czasu i śmierci, pogromczyni demonów i sił zła. Ten wizerunek do Janeczki nie pasuje:)))) Eureka! Jest! Wieloręka japońska bogini
Kannon, bogini współczucia, miłosierdzia, opiekunka wszelkich stworzeń, wypisz wymaluj - Janeczka:)))
Janeczko, dziękuję za pamięć:)
CHLEBEK
Moja kuzynka postanowiła, że będzie piekła chleb. Miał to być chleb na drożdżach. Znalazła przepis, zrobiła, jak trzeba (prawie, jak trzeba) z małym wyjątkiem. Zamiast mąki pszennej dała mąkę żytnią. Efekt? Daleki od zamierzonego. Zamiast pięknego, zdrowego żytniego chlebka, wyszedł twardy niezjadliwy gnieciuch. Było wielkie rozczarowanie, ale pierwsze próby nie zawsze kończą się powodzeniem. Chleb jej nie wyszedł, gdyż chleb żytni, musi być robiony na zakwasie. Mąka żytna zawiera mało glutenu i trzeba go aktywować poprzez ukwaszenie. W przeszłości zdarzało mi się piec chleb, postanowiłam wspomóc kuzynkę na drodze do zdrowego odżywiana:)))
W słoiku zakwas, czyli początek chleba:))
Tutaj widać, że zaczyna pięknie fermentować. Jeszcze tylko trzy dni dokarmiania zakwasu i będzie można zabrać się za pieczenie.
Ale zanim do tego dojdzie, moje mieszkanie pachnie chlebowym zakwasem:)))
DO CHLEBKA
Bywam w zaprzyjaźnionej ormiańskiej rodzinie, Jadam, pyszne ormiańskie potrawy a jednocześnie chłonę wiedzę na temat kuchni ormiańskiej. To jest moja pierwsza Bastruma.
Klasycznie robi się ją z polędwicy lub ligawy wołowej, ale na początek tańsza wersja. Pomyślałam, że jak zmarnuję kilo schabu, to jedynie 17 zł, ale kilo wołowej polędwicy, to już poważny wydatek:)))
Najtrudniejsze w tej potrawie jest czekanie. Proces dojrzewania mięsa trwa,co najmniej trzy tygodnie. Były to baaaardzo długie tygodnie. Dzisiaj odwinęłam z osłonki, mięso jest dość twarde ale sprężyste, zwarte, pięknie pachnące przyprawami. Ma intensywny pikantny smak, jak kindziuk albo szynka hiszpańska, tylko za znacznie mniejsze pieniądze, i zrobione samodzielnie:))) Mnie smakuje, ale wieczorem będzie degustacja przez moich ormiańskich przyjaciół, ciekawe, co oni na moje dokonania.
I jak daleko jestem od wzorca:)))