Od ostatniego postu byłam bardzo zajęta. Miałam wizytę "na szczycie" tj. wnuczka i jej rodzice. Piszę w tej kolejności, bo wiadomo, że jak są małe dzieci, dorośli schodzą na dalszy plan:)).
Oczywiście bardzo przygotowałam się do wizyty, nagromadziłam smakołyków, by dziecku sprawić przyjemność. Teraz sama je zjadam:))). Dziecku XXI wieku najbardziej smakował Lawasz - pieczywo którego początki sięgają czterech tysięcy lat wstecz. Dostałam pakiet lawaszu od zaprzyjaźnionego, polsko - ormiańskiego małżeństwa.
Planowałam, że będę się nim delektować przy okazji robienia jakichś potraw wschodu ( jestem ich fanką), ale dałam do spróbowania dzieciom i......... dopóki lawasz, nie skończył się, a miałam spory zapas, oglądałam codziennie taki widok:)))))
Patrząc na ten obrazek, to pomyślałam, że cztery tysiące lat temu, pewno wyglądało to podobnie - dzieci pogryzały płaty lawaszu. Dziecko XXI wieku też ze smakiem, pogryza płaty lawaszu. Zastanawiam się, czy w przyszłości też będzie to podobnie wyglądało?
Teraz rośliny z poprzedniego postu. Niebieskie kwiatki to wyka ptasia Vicia cracca.
Spotykam ją spacerując z psem, rozrosła się bardzo i w takiej ilości wygląda przepięknie. W dzieciństwie zrywałyśmy jej długie wiotkie łodygi i robiłyśmy welony księżniczek. Ciekawe, że wszystkie chciałyśmy być księżniczkami, a służbą - nikt:)))
To kwiaty i liście łopianu. Joanna napisała, że kolczaste - czepne kwiaty, służyły do zabawy ja też tak się bawiłam:))
Tu piękny okaz łopianu w pobliżu mojego mieszkania.
Moje ganutelle nadal spakowane ale odczuwam syndrom "niespokojnych rąk" i przymierzyłam się do sutaszu. To pierwsze, niewprawne, nieporadne wytwory. Wzorowałam się na mistrzach, ale gdzie mi do nich:)))