piątek, 4 lipca 2014

Zmiany, zmiany, zmiany....

Nie wiem od czego zacząć.... może od podziękowań. Kochani, każde Wasze pytanie, czy wszystko w porządku, bo zamilkłam, wzruszało mnie prawie do łez. Dziękuję, za Waszą bezinteresowna troskę.
Powód milczenia? Od prawie dwóch lat (jak ten czas leci) usiłuję odnaleźć się w życiu. Uciekłam z "Raju" z powodu wspomnień. Zatrzymałam się w mieście, zakładając, że za kilka miesięcy, jak zwolni się mój pierwszy dom (zbudowaliśmy go 20 lat temu). Nie"Raj", który już poznaliście, wrócę i będzie to miejsce docelowe.Wcześniej, było mi tam dobrze.  Jak wymyśliłam, tak zrobiłam. Od połowy grudnia, ponownie zamieszkałam w domu z ogrodem. Zafundowałam sobie kilka tygodni ciężkiej pracy. Dom i ogród trzeba było doprowadzić do porządku (o ogrodzie pisałam). No i prawie fajnie, ale "prawie" robi wielką różnicę. Jestem zwierzę stadne. Lubię towarzystwo ludzi (nawet jeżeli jest to widok z okna). Kocham ogród ale na własnej skórze sprawdziłam, że dbanie o ogród i dom w pojedynkę, to dla kobiety spory wysiłek, miłość do ogrodu, której nie ma z kim podzielić, jest wątpliwą przyjemnością. Słowem - uważaj na własne życzenia, bo mogą się spełnić. Tak było ze mną. Wróciłam do dużego domu, ogrodu, wydawało by się, mam wszystko co lubię i .....klapa. Psychicznie czułam się tam fatalnie. Niby nie bałam się, bo wokół sąsiedzi i nie środek lasu, tylko przedmieście, ale żyłam w ciągłym napięciu. Wieczorem szłam do sypialni, gasiłam światło i świadomość pustej przestrzeni nade mną, pode mną i wokół mnie, wpędzała mnie w bezsenność. Co było robić, podjęłam radykalne decyzje i już nieodwołalnie,  "z pani na włościach" zamieniłam się w "panią z miasta". Nie mam ogrodu, zamiast czterech, mam dwa pokoje, ale psychicznie czuję się znacznie lepiej. Tofi też wygląda na zadowolonego. Wyobraźcie sobie, przez dłuższy czas, nie chciał sam wychodzić do ogrodu, chyba bał się nowego miejsca. Teraz zakładam mu obrożę, a on: uszy do góry, ogon do góry, pierś do przodu, pysk uśmiechnięty i w podskokach wychodzi na spacer:)). Powrót do miasta obojgu dobrze nam zrobił.
Jak policzę wszystkie moje przeprowadzki, to myślę, że dopadła mnie karma moich koczowniczych przodków. Może najrozsądniej będzie, kupić sobie jurtę i przestać bawić się w kolejne domy, mieszkania itp. Z jurtą, będzie mi łatwiej wędrować z miejsca na miejsce:)))
Pomyślę o tym, może zrobić to teraz, zanim nie rozpakowałam jeszcze większości swojego dobytku:))?

Ps. od dzisiaj nadrabiam zaległości w czytaniu waszych postów,  tęskniłam za wami:))

10 komentarzy:

  1. ufff jak dobrze, że jesteś:))
    Decyzje czasem trudne, ale skoro lepiej dla Ciebie to widocznie tak miało być;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, jest lepiej:) Cieszę się, że mam to za sobą i na spokojnie mogę wrócić do moich blogowych przyjaciół. Tęskniłam:))

      Usuń
  2. Najważniejsze, że teraz jest wam dobrze, nie ma co się uszczęśliwiać na siłę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, miło po długiej obecności spotkać się na blogu, nadrabiam zaległości czytelnicze. Pozdrawiam.

      Usuń
  3. Jak dobrze, że już jesteś:) I dobrze, że masz odwagę podejmować radykalne decyzje. To prawda, dom z ogrodem dla samotnej kobiety jest dla niej ogromnym wysiłkiem. Najpierw jest fajnie, a potem zamiast cieszyć, to przysparza zgryzoty.
    No to teraz czekam na wznowienie rękodzieła:) Może serwetka frywolitkowa na nowe mieszkanie?
    Czytaj i odpoczywaj:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z odwagą bywa różnie, ale na pewno nie poddam się bez walki:)))
      Rękodzieło jeszcze musi poczekać. Wszystko mam spakowane, na razie mieszkam (koczuję) na pudełkach i workach:)), Frywolitkowa serwetka?? to chyba zbyt wielkie wyzwanie:))

      Usuń
  4. Stęskniłam się, witaj znowu w śród blogowiczek i nie znikaj już.! pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też:)) Mam nadzieję, że już będzie spokojnie i normalnie i będę miała czas i siłę na moje drobne przyjemności.

      Usuń
  5. oj dobrze że jesteś:) kilka razy tu zaglądałam sprawdzając czy aby mój bloger nie przegapił Twojego wpisu przypadkiem....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ago, nic nie przegapiłaś, nie było mnie, ale już powoli wracam do Waszego blogowego towarzystwa. Jeszcze tylko urządzę się w nowym miejscu ( na razie kompletnie nie mam pomysłu na mieszkanie) rozpakuję pudełka i worki i może dokończę jedwabne kwiaty:))
      Pozdrawiam.

      Usuń