sobota, 7 lutego 2015

Kwiaty małe i duże

Moja terapia zajęciowa. Ukończyłam pierwszą z trzech poduszek. Oczywiście, nie jestem na tyle zdolna, by samodzielnie stworzyć takie dzieło, schemat znalazłam tutaj i wykonuję jedynie pracę odtwórczą:)
 W oryginale po lewej stronie wyszyty  jest napis w języku... no własnie, nawet nie potrafię określić, do jakiego języka należą te "krzaczki" Nie znam znaczenia napisu i na wszelki wypadek pominęłam go, z ostrożności:)))
 Druga poduszka jest już bardzo zaawansowana.

Okazuje się, że od ogrodu trudno uciec. Sprzedałam go, pożegnałam i nie myślę o nim, jak o raju utraconym. Zamknięty etap, ale nie! Ogród chodzi za mną, włazi pod nogi, potykam się o niego, stuka do mojego "zielonego sumienia":)))
A było tak....
mój pies ma swoje ulubione osiedlowe ścieżki, przy jednej z nich przyblokowy mini ogródek (takich ogródeczków na moim osiedlu jest bez liku) jako że, lubelska zima w tym roku jest wyjątkowo łagodna  i bezśnieżna, ciągle prowadzone są jakieś wykopy, remonty itp. Mini ogródek został rozkopany, potem niby go wyrównano ale została spora kępa przebiśniegów rzucona niedbale pod jakimś krzewem. Pierwszego dnia myślałam - skończyli prace ziemne, nie ma mrozu, ziemia miękka, zaraz ktoś zakopie rośliny....,drugiego dnia, był już lekki mróz, a kępa przebiśniegów dalej leży cebulkami do góry , myślałam - jak się tego nie zakopie, to zmarzną....., trzeciego dnia rano, przebiśniegi dalej leżą na mrozie a wszystkie listki i "gołe" cebulki krzyczą: "POMOCY!!!"
Załamałam się, wlazłam pod krzak i zabrałam zamarzniętą bryłę ziemi do domu:))

 Bryła ziemi  położona w cieple rozmarza, ja w tym czasie pognałam do sklepu po odpowiednio duża doniczkę i ziemię do kwiatów.
Po trzech godzinach ziemia rozmarzła na tyle, by podzielić rośliny i włożyć je do doniczki. Przy okazji kupiłam im jeszcze towarzystwo:))

Po kilku godzinach skurczone dotychczas, zmarznięte listki i pąki nabrały życia. 
  
Dzień drugi, mój własny uratowany mini ogródek nabiera sił, a hiacynt pachnie obłędnie:))


 Tym sposobem ogród mnie dopadł, uczepił się i trzyma:)))))

3 komentarze:

  1. Taki domowy ogródek to miła i pożyteczna rzecz. I łatwiej o niego zadbać, gdy tego wymaga. Uwielbiam zapach hiacyntów.
    A z poduszkami idziesz jak burza. Już sporo masz wyszyte. I bardzo ładnie to wygląda.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podobnie, jak Ty kocham zapach hiacyntów:) Z zachwytem obserwuję mój domowy ogródek. Dotychczas nigdy z tak bliska nie przyglądałam się przebiśniegom, a one najpierw wysuwają pąki do góry, potem nagle jeszcze nie rozwinięty kwiat schyla główkę w dół (wczoraj wieczorem były w górze, a rano jak wstałam już są pochylone w dół), a końcówki białych płatków są zielone. Cudne kwiatki:))
      Miłego dnia:))

      Usuń
  2. Piękne poduszki wyszyłaś! Śliczny ten twój ogródek, trochę wiosny w domu przynosi uśmiech i radość jak to wszystko się rozwija i rozkwita. U mnie zima na całego, śnieg wali od nocy i nie przestaje padać.Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń