środa, 13 lipca 2016

Zew natury

Za płotem, mam nieużytek, zarośnięty dzikimi malinami. W tym roku maliny wyjątkowo obrodziły.

  Codziennie przechodziłam obok nich, myśląc - jakie piękne!
 Aż przyszedł dzień, kiedy niespodziewanie dla siebie, chwyciłam miskę, przedarłam się przez pokrzywy, dopadłam malin! A tam, w malinach po szyję, w pokrzywach po pas, zrywałam, wrzucałam do miski, zjadałam co piękniejsze:)).
                                     
Tak oto, pierwotny atawizm, przodków zbieraczy, wziął górę nad niezliczonymi "czasoumilaczami"  XXI wieku. A jaką odczuwałam przy tym frajdę, to tylko ja wiem:)))

Mam podrapane i poparzone pokrzywami ręce, ale patrząc na to:
 myślę - warto było:)))

Zawartość słoiczków: maliny z pomarańczami. 
Inspiracją był przepis z książki "Przetwory domowe czyli spiżarnia babci Teodory".
3/4 kg malin, 3/4 kg pomarańczy, 2 kg cukru, 3 łyżeczki kwasku cytrynowego. Maliny i pomarańcze obrane ze skórek zmiksować, dodać pozostałe składniki i gotować ok. 10 min na dużym ogniu stale mieszając. Gorącą marmoladę przekładać do słoiczków.  
Nie trzymałam się dokładnie przepisu, dałam mniej kwasku, więcej malin i pomarańczy, dwa kilogramy cukru i jeszcze żelfix. Wyszło pyszne:)).

10 komentarzy:

  1. Uwielbiam maliny! Też bym nie wytrzymała i wpadła "na dzierżawę". Przed wielu, wielu laty chodzilismy w ten sposób "na dzierżawę" , w Bułgarii, do sadu brzoswiniowego.Zbieralismy tylko opadłe brzoskwinie, nikt z pracowników tego PGR nie zbierał- owoce dojrzewały, spadały i spokojnie gniły. Więc zbieraliśmy. Tak pysznych brzoskwiń nigdy w Polsce nie jedliśmy, bo te swoje eksportowe wysyłali przecież niedojrzałe.Sporo nazbierałaś tych malin i zimowe zapasy wyglądają niezwykle sympatycznie.
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama zdziwiłam się, że wyszło tak dużo:)) Ach! Brzoskwinie:)), jeszcze ciepłe od promieni słonecznych, coś pysznego. Zgadzam się, sklepowe nigdy nie dorównają tym z południowego sadu.

      Usuń
  2. I zapach, który Ci towarzyszył był nieziemski...Uwielbiam maliny. W tym roku posadziłam kilka krzaczków, liczę,że za jakiś czas doczekam się poważnych zbiorów :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też eksperymentalnie, w nowym ogródku, posadziłam cztery krzaczki, w tym dwie żółte i czekam cierpliwie na owoce:)))

      Usuń
  3. Aż chce się spróbować tych przetworów i poczuć ten smak, też uwielbiam maliny. Chyba najbardziej takie dzikie w lesie zbierane bo te kupione czasem nie mają smaku malin.pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzikie, najlepsze:)) Na pewno spróbujesz, będą na Ciebie czekały.

      Usuń
  4. wow! malinowo się zrobiło, pięknie tu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że do mnie zajrzałaś, zaraz lecę z rewizytą:))
      Pozdrawiam.

      Usuń
  5. Po dłuższym czasie zajrzałam do Ciebie, a tu tyle nowości !!! Jestem zachwycona Twoją opowieścią o wycieczce , pokazałaś tak mi dalekie miejsca ,choć po części związane z moja historią,opowiedziałaś o Wnusi ,o swojej pracy z nią , tyle rzeczy się u Ciebie "nadziało" a ja co? zrobiłam kilka wisiorków i cieszę się z życia jak głupia.Och, przecież byłam w Warszawie z moją Wnusią u mojego Brata !!! Pozdrawiam Was wszystkich bardzo serdecznie !!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Wisiorki robisz przecudne, one cieszą nie tylko Ciebie. Patrzenie na Twoje prace, też daje radość. Możesz być z tego dumna. Praca z wnuczką, daje mi sporo satysfakcji, to był podstawowy powód mojej przeprowadzki. zaczęłam o tym pisać, ponieważ pomyślałam, że może moje doświadczenia, mogą się komuś przydać. Pozdrowienia od całej rodziny.

    OdpowiedzUsuń