poniedziałek, 21 października 2013

Koniec podróży

Troszkę długo milczałam, przepraszam. Przygniotły mnie sprawy do załatwienia:)) już mam to "z głowy" i obiecana dalsza część relacji z podróży. 
Każda podróż kiedyś się kończy, moja prawie też. Prawie, bo dałam się namówić mojej znajomej na wizytę u nich w Dniepropietrowsku. Wyjazd z Łaspi, był nie lada przygodą. Aby dostać się do przystanku autobusowego, trzeba pokonać  3 km, w tym celu moja znajoma zorganizowała nam transport. Przyznaję, to, co zobaczyłam, wprawiło mnie, delikatnie to ujmę: w lekką konsternację:)) Może lepiej, że nie widziałam swojej miny:)) Największy ubaw, miał oczywiście właściciel pojazdu, prywatnie emerytowany kapitan floty czarnomorskiej. Ten pojazd to, podobno jego hobby i duma. Specjalnie nim przyjechał, aby wprawić mnie w osłupienie - udało mu się. Do ostatniej chwili miałam wątpliwości, czy to na pewno jeździ i, czy da radę pod  górę. 



 Pojazd sprawiał się nad wyraz dobrze i bez problemu dojechaliśmy do przystanku autobusowego.

 Ostatni rzut oka, bo autobus nadjeżdża

 Jesteśmy na dworcu w Sewastopolu. Otoczenie dworca, nie należy do najpiękniejszych, w oddali jakiś pałacyk, niestety nie mamy czasu na zwiedzanie.

Tym razem jadę pociągiem o najniższym standardzie i najtańszym:))
Jest to wagon bez przedziałów, z miejscami do spania. Pod siedzeniami są miejsca na bagaże(podniesione kanapy), na górnych półkach, poskładane materace i poduszki i koce, a od obsługi wagonu, dostaje się zafoliowaną pościel. Taki wagon ma 40 miejsc do spania i możecie sobie wyobrazić, jaki zapach ma powietrze w wagonie, po całonocnej podróży:)))). Na szczęście spędziłam w nim tylko kilka godzin:)
W każdym z  pociągów, niezależnie od klasy, zauważyłam prawidłowość: pierwszą czynnością, wykonywaną przez podróżnych, jest zmiana odzieży na coś wygodniejszego tj. dres, często kapcie i zaczyna się "mieszkać", zamawia się kawę, herbatę, (nigdzie nie spotkałam się z piciem alkoholu w pociągu), rozmawia ze współpasażerami. Tak, tak w przeciwieństwie do naszych pociągów, tam ludzie rozmawiają ze sobą . U nas najczęściej albo się czyta albo milczy:)). 

Coś pięknego! pociągowy samowar!
Chcąc uniknąć ewentualnych nieprzyjemności, zapytałam obsługi, czy mogę zrobić zdjęcie. Konduktor poprosił, bym chwilę poczekała, to on podłoży drewna, by  lepiej się rozpaliło, to zdjęcie będzie efektowniejsze. Co więcej zaproponował swoją obecność na zdjęciu, prosił jedynie,  żeby bez twarzy. Plecy też ma niczego sobie:)). 


Widok portu z okna pociągu. Te statki nie wyglądają na pasażerskie:))



 Z żalem żegnam krymski krajobraz. Jak wyjeżdżaliśmy zaczął padać deszcz, góry zrobiły się zamglone i jakby nierzeczywiste.  

 Ten widok, kojarzy mi się z obrazami Gierymskiego:)
 
 Na Krymie, to częsty widok, gdzie się da, powstają nowe domy,

Mijamy okolice Morza Azowskiego. Płasko, jak okiem sięgnąć.  Teraz jest woda, jak ma się więcej szczęścia, to zamiast wody aż po horyzont widać tylko biel...  sól po odparowana wody morskiej.

 Dojechałam do Dniepropietrowska i będę tu kilka dni.  Dworzec
W centrum, takie ładne kamieniczki, niestety bardzo zdewastowane.
 Obrazki ze spacerów po mieście.
 Hala bazaru, a wewnątrz mydło i powidło ale tylko artykuły spożywcze.

Mam tu swój ulubiony dział. Stoiska z sałatkami. Jest tu wszystko, marchewka bakłażany, małże, wodorosty, coś, czego nie potrafię nazwać, a wszystko kolorowe i w pysznym sosie:). 

 To coś białe (nie mam pojęcia, co.., na pewno morskie), sprzedawczyni nazywała to po rosyjski - koral ale nie wiem, jak nazwać to po polsku. W każdym razie było pyszne, delikatne, miękkie a jednocześnie chrupiące. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie próbowałam.

Tu sałatka z białej kapusty,ale jaka śliczna:)
 

Uwielbiam ten widok, arbuzy mogłabym jeść pięć razy dziennie.
 Typowy widok, zaniedbane blokowiska i bazary gdzie się da.
Tego zazdroszczę mojej znajomej. Klimatu w którym bakłażany rosną bez specjalnej opieki. 
 

To nie jest zwykła cebula, to tzw. Krymka. Specjalna odmiana cebuli rosnąca tylko w określonym rejonie Krymu. Jest łagodna i słodka, można ją jeść prawie, jak jabłka. Ta odmiana cebuli jest dwa razy droższa, niż pozostałe. Trzeba uważać, bo sprzedają zwykłą, oszukując, że Krymka.


Łaziłam po mieście i nie byłabym sobą, gdybym nie próbowała miejscowych potraw:))
"вареники с вишнями" -pierogi z wiśniami (mniam mniam....)



Сырнички - coś w rodzaju racuchów z dużą ilością sera zamiast mąki i kwas chlebowy 
 

A tu, potrawa zdecydowanie nie miejscowa, bo gruzińska, ale nie oparłam się. Chaczapuri - mogę jeść codziennie:))


To, taki smakowity koniec mojej podróży. Oczywiście wróciłam z przepisami na te i inne specjały, w tym specjały kuchni tatarskiej, w końcu Krym to Tatarzy. 

Dziękuję, wszystkim czytelnikom, za towarzyszenie w mojej przygodzie:)  Było fajnie, ale czas wrócić do codzienności.









12 komentarzy:

  1. Dziękuję, pokazałaś mi świat, który jest dla mnie nieosiągalny, ale jakże piękny i taki, o którym marzę :) Dziękuję raz jeszcze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi, że sprawiłam Ci radość. Wiesz mnie tez wydawało się, że nigdy tam nie pojadę, a jednak.... Życzę Ci, by marzenia się spełniły:))

      Usuń
  2. Miałaś niesamowitą podróż. Zazdroszczę Ci i podziwiam za odwagę, bo ja sama nigdy na coś takiego bym się nie odważyła. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, podróż była niesamowita. Podróż pociągiem/pociągami miała swoje minusy (samolotem szybciej) ale zdecydowanie więcej było pozytywów, przede wszystkim poznałam fajnych ludzi. Janeczko z tą odwagą u mnie też różnie bywa. Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  3. Pięknie!:) Kapitalna podróż. Miałaś dużo wrażeń i to już zostanie w Tobie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację , wrażeń aż nadto:)) Po tej eskapadzie mam, potrzebę siedzenia w domu przez co najmniej..... miesiąc?
      Uściski:))

      Usuń
  4. Z wielką przyjemnością przeczytałam relację z tej niezwykłej podróży. Czasami nie trzeba jechać na koniec świata, żeby poznać cudowne miejsca. Podziwiam za odwagę samotnego wyjazdu i zazdroszczę widoków i smaków !
    A mój syn zazdrości przejażdżki staruszkiem Moskwiczem !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, jakoś umknął mojej uwadze Twój komentarz. Z tą odwagą, różnie bywa. Mam odwagę wybrać się w samotną podróż, a bywa, że w panikę wpędza mnie zepsuty kran.
      Ha ha.... domyślam się, że wszyscy chłopcy duzi i mali zazdroszczą mi przejażdżki, a właścicielowi - pojazdu.

      Usuń
  5. Z zazdrością przeczytałam wszystko o twojej podróży! Dziękuję Ci bardzo! Dniepropietrowsk, Sewastopol, koreańskie sałatki, pierogi z wiśniami - tyle wspomnień! Każde lato spędzałam na wsi u dziadków w okolicach Dniepropietrowsku, a w Sewastopolu ostatni raz byłam w 1997 roku. Już kilka lat planuję wycieczkę właśnie w te miejsca, ale jakoś nie wychodzi. Może się uda w następnym roku, nie wiem...
    PS Ten pałac w Sewastopolu to Dom Kultury Oficerów (Дом Офицеров).
    PPS Chciałam też dodać, że bardzo ciekawie piszesz, wszystkie twoje posty czytam z wielką przyjemnością! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja, dziękuję za miłe słowa, za wyjaśnienie tajemnicy pałacu w oddali (Дом Офицеров). Jak będę tam po raz kolejny (na pewno kiedyś będę) nie będzie dręczyła ciekawość, co tam jest:) Cieszę się, ze swoją opowieścią wzbudziłam Twoje miłe wspomnienia. Krym, to moja miłość, ciągnie mnie tam niewyobrażalnie, czego nie rozumieją moi znajomi:)) No cóż, chyba zostało mi coś w genach po przodkach:)))).
    Pozdrawiam serdecznie.
    Ps. Jak będziesz jechała na Krym, zabierz mnie ze sobą:))

    OdpowiedzUsuń