Zaczynam nadrabiać zaległości. Obiecałam Iwonie, zdjęcie obrusa-bieżnika. Wywiązuję się z obietnicy, długo trwało, przepraszam:))
Od ostatniego wpisu, wiele się wydarzyło ale teraz, otwieram drzwi, wychodzę do ludzi...
jeden krok...
drugi krok...
jestem na zewnątrz.
Zacznę od "wczoraj". Wczoraj byłam na koncercie Asamblea Mediterranea - zespół ze Stuttgartu wykonujący żydowską muzykę aszkenazyjską i sefardyjską. Było wspaniale! Na tę wspaniałość nałożyło się wiele elementów, tworzących jedyny w swoim rodzaju nastrój. Deszcz lał, jak z cebra, zostaliśmy zaproszeni do domu przedpogrzebowego na bielskim kirkucie. Wewnątrz półmrok oświetlony jedynie świecami, w wielkich dziewięcioramiennych menorach. Pomieszczenie nie ma okien, po obu stronach zostawiono otwarte drzwi, przez które wpada światło. Widać gęstwinę zieleni, słychać szum deszczu i śpiew ptaków. W półmroku, w nastroju spokoju, ciszy potęgowanej przez deszcz, pojawia się muzyka i śpiew. Piękne kobiece głosy, dopełnione skrzypcami, gitarą, fletem, klarnetem, instrumentami perkusyjnymi... i ten deszcz i ptaki... Mówię Wam, warto było wyjść w burzę, warto było zmoknąć!
Jestem, jestem. Martwiłam się, czy aby nie jesteś chora, że tak długo milczysz i cieszę się, że już wróciłaś.
OdpowiedzUsuńJak widzę Twój ogród wygląda prześlicznie. A ten bieżnik jest bardzo ciekawy i podoba mi się.
Mam nadzieję, że już wracasz do blogowania;)
Miłego,;)
O, jak miło:)) Nie, chora nie byłam, ale mam wiekowych rodziców i ich sprawy mnie na tyle obciążyły, że nie miałam sił na inną aktywność. Niestety w opiece nad rodzicami, jestem zdana tylko na siebie. Nie mam rodzeństwa. Bieżnik nie jest moim dziełem, dostałam kiedyś w prezencie od koleżanki. Lubię go, ten kolor bardzo mi odpowiada. Ogród kwitnie, oczywiście będę chwaliła się nim:))) Serdecznie pozdrawiam.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNie tylko Anabell cieszy się z Twojego powrotu do blogowania. Fantastycznie, że pomimo braku pomocy, poradziłaś sobie z codziennością. Ogród rzeczywiście dech zapiera, a opis koncertu brzmi intrygująco, chociaż z kulturą żydowską nie miałam kontaktu. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńJa też cieszę się, że mimo moich zaniedbań, dalej ze mną jesteście:) Ogródek jest maleńki, w porównaniu z ogrodami, które miewałam wcześniej. Nie rozpaczam z tego powodu. Najwyraźniej, na ten etap życia, przeznaczona mi taka przestrzeń i jest ok. Zagospodarowuję, co mi dano, najlepiej, jak umiem. Mimo, że wiele razy miałam ochotę pójść, na jakiś koncert muzyki żydowskiej, jakoś się nie składało. To był mój pierwszy raz:)) Serdeczności.
OdpowiedzUsuńWczułam się w ten nastrój koncertu. Lubię żydowską muzykę. Piękne masz irysy:)Bieżnik śliczny:)
OdpowiedzUsuńTo był mój pierwszy koncert muzyki żydowskiej. Podobało mi się. Irysy są pamiątką z poprzedniego ogrodu i innego życia:)). W tym ogrodzie kwitną po raz pierwszy, czekałam dwa sezony aż zakwitną.
Usuń