Między innymi zdjęcia kota o wdzięcznym imieniu "Diabełek".
Wykupiłam go z koszyka na bazarze, bo pomyślałam, że jak go nikt nie kupi, wylądowuje na ulicy.
Kociak urósł i okazał się pięknym persowatym kotem. Persowaty - bo, czy to pers czystej krwi, nie wiem.
Miał swoje dwie namiętności: nocne wyprawy i czesanie. Na widok szczotki
do czesania pędził kłusem. Po pewnym czasie, zaczął znikać na dzień, dwa. Zniknięcia kładłam na karb wiosny i zainteresowań kocimi pannami. Któregoś dnia zauważyłam, że mój kot nosi obróżkę, której z całą pewnością mu nie kupiłam. Zrozumiałam, że znalazł sobie drugi dom. Areszt domowy zakończył się nie powodzeniem, próby wyśledzenia dokąd chodzi, spełzły na niczym.
Postanowiłam wysłać list do nowych opiekunów. Skreśliłam kilka słów o tym, że "Diabełek" nie jest kotem bezdomnym, podałam numer telefonu, deklarując zwrot pieniędzy za obróżkę. Liścik owinęłam taśmą samoprzylepną i przykleiłam do obróżki. Prześmiesznie wyglądał czarny kot ze sterczącą na karku białą karteczką. Tak wystrojonego zwierzaka wypuściłam do ogrodu i z niepokojem czekałam, co będzie dalej. Po dwóch dniach, kiedy już cała nasza rodzina straciła dzieję na powrót, nasz, jak go wtedy określiliśmy - kot marnotrawny, zameldował się na parapecie kuchennego okna. Nie miał obróżki :)
Od tamtej pory, aż do końca swoich dni, przykładnie trzymał się domu. Nigdy nie zdradził, kto kupił mu obróżkę.
To nasz Diabełek
w fazie aktywności |
namysłu :) |
i odpoczynku |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz