wtorek, 7 sierpnia 2012

Moje pogranicze - posagowa skrzynia

Witajcie po małej przerwie:)
Zajęta byłam goszczeniem mojej przyjaciółki.
Pisałam we wcześniejszym poście, że namówiłam mamę do pokazania pamiątek ze skrzyni posagowej. W domu rodzinnym mamy, każdej z córek (było ich cztery) przygotowywano wyprawę ślubną, którą składano do skrzyni posagowej. Po ślubie, taką skrzynię młoda  mężatka zabierała  do swojego nowego domu. W dzieciństwie nie wolno mi było otwierać skrzyni, pewno z obawy, by ciężkie wieko nie przytrzasnęło rąk.
Teraz jestem już wystarczająco dorosła i mogę zajrzeć do tej wielkiej skrzyni.  "Na oko" -  80cm szerokości, 100cm wysokości i 150cm długości, jest naprawdę imponujących rozmiarów.

Jest trochę zniszczona, ale ma już swoje kilkadziesiąt lat.
 
Wnętrze, które w dzieciństwie, zawsze mnie ciekawiło.

Największy skarb mojej mamy. Tzw. płachta, wykonana własnoręcznie przez jej mamę a moją babcię 

Aby wykonać ten kawałek materiału, najpierw trzeba było posiać len, uzyskać z niego włókno, uprząść nici na kołowrotku, następnie ufarbować na odpowiednie kolory, przygotować osnowę i utkać na krośnie. Na koniec, już tylko podszyć i to też ręcznie.  
Dziesiątki godzin żmudnej pracy wykonała babcia, aby przygotować córce prezent.

Niżej obrusy wykonywane przez moją babcię i mamę. 
Siatka jest z samodziałowych lnianych nici. Siatkę obrusa wiązano na drewnianej ramie, a następnie wyszywano wzór. Obrusy mają chyba nie mniej niż 70 lat.






Trochę nowsze  wyroby rękodzielnicze.
Zgodnie z rodzinną tradycją, moja wyprawa posagowa i moje największe skarby:

Tkane przez moją mamę, wełniane narzuty
Podobnie jak babcia, mama również od początku do końca, zrobiła te narzuty własnymi rękami. Poczynając od wyhodowania owiec, ostrzyżenia ich, uprzędzenia z wełny nici, a następnie utkaniana na wielkich drewnianych krosnach, które pamiętam, zimą stały w jednym z pokoi.

Ręcznie tkana poszewka na poduszkę



Bieżnik i serwetki, tkane ręcznie



    
Haftowane krzyżykami ręczniki

                                                                                    






Pisząc o rodzinnej tradycji, głęboko zastanawiam się, co ja mogłabym dać swojemu dziecku, prócz pamiątek wykonanych przez wcześniejsze pokolenia kobiet w rodzinie.  Czy moje dziecko,  z podobnym pietyzmem będzie przechowywało, dzieła stworzone rękami mamy, babci, prababci i praprababci :))).




5 komentarzy:

  1. Jejuśku! Przepiękne wszystko! Zazdroszczę, jak nie powiem co! Ach! Cierpię, że to nie moje!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi, że Tobie też podobają się te dzieła. Ja uwielbiam szczególnie ten obrus z białym wzorem. Usilnie pracuję nad mężem, by przygotował mi ramę, a jak już będę ją miała, to spróbuję pod kierunkiem mamy odtworzyć i tę zapomnianą technikę rękodzielniczą. Może wtedy będę mogła ukoić Twoje cierpienie przynajmniej kopią:))

      Usuń
  2. Witaj! Wpadłam z rewizyta i ...oniemiałam z zachwytu:)Piękne! Po prostu ...skarby:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję za miłą wizytę, zapraszam cześciej:)). Ja już zapowiadam, się z kolejnymi wizytami, żeby zobaczyć nowe przygody Maluszka i nie tylko:)

    OdpowiedzUsuń