Przez pierwsze dwa dni przyglądałam się mojemu lokum. Podziwiałam moich sympatycznych lokatorów, którzy nie dość, że zostawili mieszkanie wysprzątane, to zrobili mi niespodziankę i je pomalowali. Niestety, jak to z niespodziankami bywa, czasem są kłopotliwe. Biłam się z myślami - zostawić ściany w dotychczasowej kolorystycze (mocno różowy przedpokój, ciemnożółta sypialnia, cytrynowy duży pokój i żółta kuchnia), czy przejść na kolory mniej optymistyczne. W końcy zdecydowałam! Wizyta w sklepie budowlanym, robocze ubranie, wałek w rękę i do dzieła. Nie powiem, umordowałam się nieźle, ale jaka satysfakcja... Dalej jest kolorowo, ale spokojniej: błękitnie, liliowo i biało. Zabawy z wałkiem i drabiną przypłaciłam naciągnięciem mięśni uda i przez kolejne kilka dni byłam unieruchomiona z powodu bólu, przy każdym nawet najmniejszym ruchu. Z trudem wstawałam, by wyprowadzić psa. Jeden wielki koszmar!! Leżałam, płakałam i czułam się kompletnie bezradna. Na szczęście dzisiaj jest już lepiej - mogę siedzieć. Wczoraj uczynni sąsiedzi przewieźli meble, które chciałam zabrać z domu. Nareszcie pożegnałam się ze składanym łóżkiem - jaka przyjemność! :))
To jest pierwszy etap składania życia - zmiana miejsca. Co dalej? czas pokaże...
Teraz czeka mnie jeszcze uporządkowanie domu, zabezpieczenie przed zimą i czekanie na kogoś, kogo to miejsce zauroczy, jak nas i zechce je kupić. Oby jak najszybciej.
Od czegoś trzeba zacząć... może od tego, na czym skończyłam?
Róża. To druga róża, jaką zrobiłam. Tę pierwszą oddałam Mężowi w podróż bez powrotu..., tę drugą zrobiłam sobie.
Na pewno szybko znajdziesz kupca, bo dom uroczy i w bardzo ładnym ogrodzie. Nie będę już o nim pisać, żeby Ci smutku nie przydawać. Do wyprowadzania psa się przyzwyczaisz. Po prostu potraktujesz to jak poranny spacer. Ja wyprowadzałam psa 6 lat w bloku z 2 piętra. Jakoś szło :)
OdpowiedzUsuńFajnie, że malowałaś, źle, że z urazami. Mam nadzieję, że wszystko już dobrze. Podsyłam Ci uśmiech, bo słońce u nas się chyba obraziło i chomikuje te swoje ciepłe promyki :)
Dzięki za uśmiech, lubię jak ludzie uśmiechają się:))
OdpowiedzUsuńTak już czuję się prawie dobrze. Zdaje się, że pies szybciej przyzwyczaił się do nowego życia niż ja. A może wrócił do swoich wyuczonych wcześniej zasad. Nie znam jego przeszłości - jest ze schroniska, a u mnie od 3 lat. Pięknie chodzi na smyczy, czeka przy drzwiach na założenie obroży i poźniejsze zdjęcie po spacerze. I tak od naszego pierwszego dnia naszego miejskiego. Ja go tego nie uczyłam:))