piątek, 21 grudnia 2012

Proza życia....

Brrr... rano spojrzałam na termometr - 16. Na szczęście, kilka dni wcześniej przygotowałam "poranny zestaw spacerowy" tj. spodnie narciarskie, czapa, ciepła kurtka. Tak wystrojona pozwalam psu, wyprowadzić się  na spacer:))
Od 28 listopada kursuję po urzędach zbierając dokumenty niezbędne do załatwienia spraw spadkowych. Odbywa się to mniej więcej tak:  standardowo, we wszystkich urzędach, kaloryfery grzeją bardzo dobrze, interesanci w ciepłych ubraniach spoceni, zirytowani z czapkami, szalikami  (nikt nie słyszał o szatni dla interesantów) i plikami dokumentów w dłoniach, kilkunastominutowa lub dłuższa kolejka do  pani/pana urzędnika, którego zadaniem jest przyjęcie wniosku i wypowiedzenie formułki - "proszę zgłosić się za tydzień".  Po tygodniu jest jeszcze gorzej... przychodzę po dokument, wdrapuję się na trzecie piętro (bez windy), tylko po to, by po pół godzinie oczekiwania (w przegrzanym pomieszczeniu), otrzymać od miłej pani urzędniczki kwitek, z którym mam zejść na dół, pójść do sąsiedniego budynku, zapłacić w kasie 12zł i wrócić na trzecie piętro (bez windy:)), gdzie miła pani urzędniczka po sprawdzeniu dowodu opłaty, wyda mi upragniony dokument. Koszmar... Mam do zaliczenia jeszcze jeden Wydział Ksiąg Wieczystych, dwa wydziały geodezji i jedną gminę, a potem... choćby koniec świata:)
W przerwie wizytowania urzędów, zrobiłam kilka stroików, obiecanych na kiermasz .












Kochani, pozwólcie, że już dzisiaj złożę Wam najserdeczniejsze życzenia świąteczne. Życzę, radości, rodzinnego ciepła i poczucia bezpieczeństwa wśród najbliższych Wam osób.

niedziela, 16 grudnia 2012

Jeszcze bombki

Dawno mnie tu nie było, pochłonęła mnie proza życia:)) czyli latanie po urzędach i zbieranie dokumentów uff.... trzeba mieć siłę, ale to historia na później:)
Teraz bombki, które zrobiłam w przerwie, pomiędzy odwiedzaniem kolejnych urzędów. Bombki przeznaczone są na kiermasz świąteczny organizowany  między innymi przez fundację Restaurare Basilicam, a ewentualne zyski zostaną przeznaczone na odbudowę bazyliki i klasztoru  dominikanów.


 
 
 

  


 Mam nadzieję, że spodobają się i ktoś je kupi:).  Będą też stroiki - na razie zrobione częściowo, ale do rozpoczęcia imprezy, tj. 19 grudnia, zdążę.  Oczywiście zapraszam wszystkich do Lublina na kiermasz i na Wigilę Starego Miasta, która będzie 23grudnia.

piątek, 7 grudnia 2012

Bombka z aniołkiem

 Bombkę z aniołkiem zrobiłam pod wpływem postu Miśki http://grzdyl.blogspot.com/2012/12/dary-serca.html?showComment=1354876158935#c5542664751003050299   tak wstawiam adres, bo nie wiem, jak zrobić takie fajne odnośniki, jak Wy robicie:( .
Może komuś się spodoba i w ten sposób pomoże potrzebującemu dziecku. Postanowiłam rozlosować tę bombkę wśród osób, które zechcą wpłacić na operację Szymka http://drugie-notki-idyjotki.blogspot.com/2012/12/u-nas-zycie-przez-te-25-roku-postawione.html?showComment=1354653982707#c668770535911456841, chociaż kilka groszy.
Do 20 grudnia czekam na komentarze osób chętnych wspomóc Szymka, a jak jeszcze umieścicie link u siebie, byłoby super!.


 Pozostałe bombki to, te niedokończone z poprzedniego postu.
Tak wyglądają w pełnej krasie.






środa, 5 grudnia 2012

Bombki i ganutellowe kwiaty

Zbliżające się święta, to dla mnie trudny czas, ale przyjaciele mają swoje prawa. Zmobilizowałam się i przygotowuję przyjaciołom upominki w postaci bombek. Jeszcze niedokończone:) Zdjęcia też nie najlepsze, ale nie mam pojęcia, jak sfotografować błyszczące przedmioty, by fotki oddały obraz zawartości.








Ta niebieska, podoba mi się najbardziej. Obiecuję, że jutro ładnie je wykończę, ale chciałam pochwalić się już dzisiaj:)).

Dziękuję wszystkim zaglądającym do mnie, Zapraszam jak najczęściej i oczekuję Waszych komentarzy i sugestii. To teraz bardzo ważne, bo zabrakło mi w domu pierwszego i najważniejszego recenzenta moich prac. Zostaliście mi, tylko Wy kochani. Pozdrawiam Was gorąco.

Wychodząc z Raju

Teoria mówi, że: aby zacząć nowy etap życia, należy zamknąć stary. Tyle teoria,  z praktyką mam trudności, przy czym piszę jedynie o zamykaniu etapu w sensie materialnym. Aspekt psychiczny to zupełnie inna bajka.
Wracając do świata przedmiotów, niewyobrażalnym jest ile człowiek jest w stanie nagromadzić "przydasiów", jak tylko przestrzeń na to pozwala:)). Od miesiąca usiłuję spakować moje dotychczasowe życie. Robię to drogą eliminacji - to na pewno nie jest mi potrzebne, to jeszcze nie wiem, to chyba zabiorę, to na pewno zabiorę, to muszę mieć. Po pierwszym etapie, następuje drugi, i następny i jeszcze jeden, w którym okazuje się, że z tego, co muszę mieć, muszę wybrać, co naprawdę muszę mieć:)) itd. Co będę Wam mówiła, niełatwo jest bagaż z torby podróżnej, upchać do wieczorowej torebki. Toteż, jak skończę ten etap, z pewnością zostanę mistrzynią segregacji przedmiotów wszelkich.

To jest widok z mojego nowego miejskiego okna. To nie jest Raj, ale też przyjemny, szczególnie w zimowym wydaniu:)

piątek, 23 listopada 2012

Miejskie życie

Nic nowego jeszcze nie zrobiłam, ale już zaczynam odczywać potrzebę działania.
Na razie, z psem uczymy się miejskiego życia :) Chyba zacznę wierzyć w słowa wypowiedziane " w złą godzinę". Wielokrotnie patrząc na ludzko-psie pary na smyczy, powtarzałam, że bardzo lubię zwierzęta. Jednak nie na tyle, by mieć psa i wyprowadzać się z nim na spacery. Myliłam się :) mam psa i dzielnie wyprowadzam się z nim na spacery. Nawet zastanawiam się czy, trzy spacery są wystarczające, a może trzeba częściej?
Mimo wszystko trochę mi żal porannej kawy w szlafroku:) Za to nawiązałam współpracę z miłą panią z mini bazarku przed osiedlowym sklepem. Ona "rzuca okiem" na pieska, którego zostawiam przy niej idąc do sklepu, ja w zamian kupuję u niej warzywa i owoce. Obie jesteśmy z tego układu zadowolone, a pies bezpieczny:) W taki to sposób, przy pomocy psa, wrastam w nowe otoczenie i nawiązuję relacje z nowymi ludźmi.
Takie sympatyczne letnie zdjęcie. Nie jestem pewna, kto przewodzi. Lena, czy Tofi?

Cieplutko pozdrawiam wszystkich zaglądających.  Miło mi, jak zostawiacie ślad Swojej obecności.

środa, 21 listopada 2012

Przeprowadziłam się...

Drugi tydzień "oswajam"  nowe miejsce. Jak tylko lokatorzy oddali mi klucze, zapakowałam do auta składane łóżko, jakieś ubrania na zmianę, Tofiego na smycz i w ten sposób dokonałam zamiany 180 metrów domu na 50 metrów mieszkania. Zawsze byłam zwolenniczką radykalnych rozwiązań, co nie zawsze dobrze mi służyło, czy to rozwiązanie będzie dobre, czas pokaże... Na razie czuję się bezpieczniej. Jedyny problem, to konieczność wyprowadzania psa na spacer. Do tej pory wystarczyło, że otworzyłam drzwi do ogrodu:)
Przez pierwsze dwa dni przyglądałam się mojemu lokum.  Podziwiałam moich sympatycznych lokatorów, którzy nie dość, że zostawili mieszkanie wysprzątane, to zrobili mi niespodziankę i je pomalowali. Niestety, jak to z niespodziankami bywa, czasem są kłopotliwe. Biłam się z myślami - zostawić ściany w dotychczasowej kolorystycze (mocno różowy przedpokój, ciemnożółta sypialnia, cytrynowy duży pokój i żółta kuchnia), czy przejść na kolory mniej optymistyczne.  W końcy zdecydowałam! Wizyta w sklepie budowlanym, robocze ubranie, wałek w rękę i do dzieła. Nie powiem, umordowałam się nieźle, ale jaka satysfakcja...  Dalej jest kolorowo, ale spokojniej: błękitnie, liliowo i biało. Zabawy z wałkiem i drabiną przypłaciłam naciągnięciem mięśni uda i przez kolejne kilka dni byłam unieruchomiona z powodu bólu, przy każdym nawet najmniejszym ruchu. Z trudem wstawałam, by wyprowadzić psa. Jeden wielki koszmar!! Leżałam, płakałam i czułam się kompletnie bezradna. Na szczęście dzisiaj jest już lepiej - mogę siedzieć. Wczoraj uczynni sąsiedzi przewieźli meble, które chciałam zabrać z domu. Nareszcie pożegnałam się ze składanym łóżkiem - jaka przyjemność! :))
To jest pierwszy etap składania życia - zmiana miejsca. Co dalej? czas pokaże...
Teraz czeka mnie jeszcze uporządkowanie domu, zabezpieczenie przed zimą i czekanie na kogoś, kogo to miejsce zauroczy, jak nas i zechce je kupić. Oby jak najszybciej.




 Siedem lat oglądałam ten widok i dopiero tuż przed opuszczeniem domu, zobaczyłam go - jesienny modrzew, czyż nie jest piękny?


Od czegoś trzeba zacząć... może od tego, na czym skończyłam?
Róża. To druga róża, jaką zrobiłam. Tę pierwszą oddałam Mężowi w podróż bez powrotu..., tę drugą zrobiłam sobie.



wtorek, 30 października 2012

Składanie życia

I znowu składanie życia,
z codziennego: dzień dobry  i  dobranoc...

Próbuję, powracać do prac, które sprawiały mi radość. 
Nawinęła mi się pod ręce nić w kolorze "starego złota" i wyszła broszka.



Dodatkowo odrobina zabawy:)),  czy wiecie, co to za krzewinka  przysypana śniegiem?
Dla ułatwienia dodam, że w naszym klimacie, raczej nie zimmuje w gruncie. Na pewno nie u mnie na wschodzie, toteż powinnam szybko zabrać ją do domu.


niedziela, 28 października 2012

Zimowy dzień

Nic nowego nie zrobiłam, za to przyszła zima do Raju i wygląda tak:









    
 
  









Pozdrawiam wszystkich bardzo, bardzo cieplutko:))