środa, 30 grudnia 2015

Totalna niemoc

Kompletnie brak mi energii i chęci by cokolwiek zrobić, czy napisać. Może to pora roku działa na mnie tak depresyjnie, a może trudność w adaptacji w nowym miejscu. Obiecuję sobie, że od nowego roku będzie lepiej... oby.....
Niezależnie od moich stanów emocjonalnych, pokazać muszę i chcę. Viola, niestrudzona rękodzielniczka, obdarowała mnie świątecznie

Obie stwierdziłyśmy, że jest to zimowy komplecik - mięciutki, cieplutki, filcowy:)) 

 Tutaj coś wiosennego, delikatne pastelowe kolczyki, w sam raz na wiosnę.

Violu, wielkie dzięki:)))

Na razie moja aktywność, to spacery z psem, czasem udaje mi się "upolować" coś takiego

i jeszcze coś takiego

Kochani, na nadchodzący Nowy Rok, życzę, Wam zdrowia, niewyczerpanej inwencji twórczej i możliwości na ich realizację.

niedziela, 22 listopada 2015

Spotkanie

Rękodzielnictwo, zeszło na dalszy plan, z powodu przeprowadzki ale nie samym remontem się żyje. Miałam przyjemność poznać osobiście Jagodę z bloga wydziergane nocą i ponowie spotkać się z Violą z bloga koraliki i druciki. Spędziłam w ich towarzystwie wspaniałe popołudnie, posłuchałam koralikowych mistrzyń, naoglądałam się cudów!!!!. Zostałam obdarowana, po królewsku!






 Właściwie, po takich pracach, to już tylko milczenie w zachwycie, ale......moje szydełkowe dokonania, są akurat na miarę dziecięcego zachwytu i z takim założeniem je robiłam:)))
ciąg dalszy różowych laleczek i śnieżynek:)))


Piątkowe spotkanie wzbudziło we mnie tęsknotę..... ja też tak chcę!!!!!!!!
Dziękuję Wam dziewczyny, za wszystko:)))), nawet za moje nowe pragnienia:)))




środa, 11 listopada 2015

Składanie życia...

15 października 2012 roku napisałam post Patrzę z boku  o tym, że powinnam "pozbierać klocki " i budować budować życie od nowa. Od tamtego czasu, trzy razy przeprowadzałam się. Zamieszkałam w całkiem nowym mieszkaniu Przeprowadziłam się... , nie odnalazłam się tam. Wymyśliłam, że wrócę do innego miejsca, które podobnie, jak "Raj" , stworzyłam od zera Zmiany, zmiany, zmiany, nie, nie odnalazłam się. Co zrobiłam? jak to ja Kolejny raz.  Tu nie było źle, piękne osiedle, pośród kwiatów i drzew, jeden wielki ogród, mnóstwo miejsca na spacery z psem. Fajnie, mam czas tylko dla siebie, żadnych obowiązków, zdrowie, stosownie do wieku:)). Można powiedzieć, wymarzona sytuacja, ale czuję się jakbym żyła za szybą... i przyjechał na kilka dni syn z rodziną. Dom nabrał życia, wszędzie było pełno wnuczki, nie powiem, chwilami czułam się zmęczona:)) po ich wyjeździe, nareszcie ZROZUMIAŁAM! Być może, nie stworzę już nowego związku i będę sama, ale chcę być w pobliżu rodziny, syna, synowej, wnuczek. W moim przypadku, proces decyzyjny przebiega szybko:))) jest decyzja, jest działanie:)))

 Zmieniłam wszystko w moim życiu! 
Spakowałam się i wyjechałam na drugi koniec Polski:)) Sprzedałam nieruchomość w Lublinie, kupiłam w Bielsku-Białej. Szczęśliwie się złożyło, że w tym samym szeregowcu, w którym mieszka syn rodziną i od lipca 2015 r. jestem bielszczanką:)))). 
Była to ogromna operacja logistyczna, ale poradziłam sobie i to jest najważniejsze! Oczywiście miałam mnóstwo wątpliwości, czy dobrze robię, czy nie popełniam poważnego życiowego błędu. Teraz, z perspektywy kilku miesięcy, od zamieszkania w Bielsku-Białej, stwierdzam - dobrze zrobiłam! Dalej jestem sama, ale odzyskałam poczucie bezpieczeństwa, cieszę się, kiedy starsza wnuczka przybiega do mnie, po powrocie z przedszkola, kiedy patrzę, jak młodsza,coraz sprawniej stawia pierwsze kroki, już nie czuję się "za szybą", mam swój krąg przynależności, to daje spokój.

Gliniany kogutek "Pożegnalny" własnoręcznie ulepiony przez koleżankę. Ma strzec, mojego nowego domowego ogniska:)))



Teraz robię to, co wymyślą wnuczki. np. kotek
 albo laleczki na choinkę


Próbuję przygotować nowe kwiaty,ale chyba wyszłam z wprawy:)) 


Pozdrawiam Was serdecznie. Tęskniłam za Wami.

poniedziałek, 30 marca 2015

Poduszki i pisanki

Prawie cztery miesiące i nareszcie jest! Na razie w półprodukcie,
docelowo będą z tego poduszki, ale to już w innym mieszkaniu



za jakiś czas:))

Niedługo święta, muszą być kolorowe jajeczka. W tym roku niewiele, bo zajęć dużo, czasu mało, ale nie mogłam odmówić sobie przyjemności. Na Wielkanoc rozkładam pisanki wszędzie, gdzie się da, potem siadam i podziwiam :))) No lubię szaleństwo kolorów:)), co na to poradzę:))






Nie mogłam się oprzeć, przebiśniegom, tym bardziej, że kończą kwitnienie. Następne będą za rok.
Maleńkie skromne, ale jaka w nich elegancja...

Zaglądaliście kiedyś do środka? Popatrzcie, jakie śliczne:))


I jeszcze inna wersja. Powiedziałabym luksusowa:))


 

To kwiatki, które wędrują ze mną do każdego nowego miejsca, nie mogłam się oprzeć i zabrałam je ze sobą. Bardzo dobrze przetrwały w skrzynce na balkonie. Wygląda na to, że czeka je kolejna podróż, nie potrafię ich zostawić. Wszystko przez wspomnienia.....

Na święta, życzę Wam kochani, byście spędzili je tak, jak sobie wyobrażacie.
Być może, będą to rodzinne spotkania - niech będą pełne ciepła i radości.
Być może, będzie to wyjazd w ulubione miejsce - niech się uda i pozostawi miłe wspomnienia,
a może zwykłe lenistwo w domu - to, niech nikt nie zakłóca Waszego spokoju. 






piątek, 6 marca 2015

Chlebek i do chlebka

Będzie o jedzeniu ale najpierw o Janeczce, znowu mnie zaskoczyła. Nie wiem, jak ona to robi, ciągle coś nowego, a to szydełkowe cuda, a to cuda na drutach:)).  Do tego prowadzenie domu, wydawałoby się, już nie ma czasu na nic innego ale nie.... Janeczka w natłoku zajęć pamięta jeszcze o innych:)) Tu Janeczkowa piękna kartka i elegancki naszyjnik.    

Otworzyłam, kopertę, wzruszyłam się i pomyślałam: kurcze, kiedy ona ma czas na wszystko? Ile trzeba mieć rak, żeby zrobić, tak dużo w krótkim czasie (zobaczcie na Jej blogu) Pierwsze skojarzenie: Kali - wieloręka hinduska bogini. Nie! Kali - bogini czasu i śmierci, pogromczyni demonów i sił zła. Ten wizerunek do Janeczki nie pasuje:)))) Eureka! Jest! Wieloręka japońska bogini Kannon, bogini współczucia, miłosierdzia, opiekunka wszelkich stworzeń, wypisz wymaluj - Janeczka:)))
Janeczko, dziękuję za pamięć:)


CHLEBEK
Moja kuzynka postanowiła, że będzie piekła chleb. Miał to być chleb na drożdżach. Znalazła przepis, zrobiła, jak trzeba (prawie, jak trzeba) z małym wyjątkiem. Zamiast mąki pszennej dała mąkę żytnią. Efekt? Daleki od zamierzonego. Zamiast pięknego, zdrowego żytniego chlebka, wyszedł twardy niezjadliwy gnieciuch. Było wielkie rozczarowanie, ale pierwsze próby nie zawsze kończą się powodzeniem. Chleb jej nie wyszedł, gdyż chleb żytni, musi być robiony na zakwasie. Mąka żytna zawiera mało glutenu i trzeba go aktywować poprzez ukwaszenie. W przeszłości zdarzało mi się piec chleb, postanowiłam wspomóc kuzynkę na drodze do zdrowego odżywiana:)))

W słoiku zakwas, czyli początek chleba:))

Tutaj widać, że zaczyna pięknie fermentować. Jeszcze tylko trzy dni dokarmiania zakwasu i będzie można zabrać się za pieczenie.
Ale zanim do tego dojdzie, moje mieszkanie pachnie chlebowym zakwasem:)))

DO CHLEBKA

Bywam w zaprzyjaźnionej ormiańskiej rodzinie, Jadam, pyszne ormiańskie potrawy a jednocześnie chłonę wiedzę na temat kuchni ormiańskiej. To jest moja pierwsza Bastruma.
Klasycznie robi się ją z polędwicy lub ligawy wołowej, ale na początek tańsza wersja. Pomyślałam, że jak zmarnuję kilo schabu, to jedynie 17 zł, ale kilo wołowej polędwicy, to już poważny wydatek:)))
Najtrudniejsze w tej potrawie jest czekanie. Proces dojrzewania mięsa trwa,co najmniej trzy tygodnie. Były to baaaardzo długie tygodnie. Dzisiaj odwinęłam z osłonki, mięso jest dość twarde ale sprężyste, zwarte, pięknie pachnące przyprawami. Ma intensywny pikantny smak, jak kindziuk albo szynka hiszpańska, tylko za znacznie mniejsze pieniądze, i zrobione samodzielnie:))) Mnie smakuje, ale wieczorem będzie degustacja przez moich ormiańskich przyjaciół, ciekawe, co oni na moje dokonania.
I jak daleko jestem od wzorca:)))







niedziela, 1 marca 2015

Tydzień dobrze przeżyty

 Nowy Rok świętuję dwa razy:))
Pierwszy raz, wiadomo - Sylwester/Nowy Rok.
Drugi raz, chiński Nowy rok, który rozpoczął się 19 lutego. Zgodnie z chińskim kalendarzem księżycowym, rozpoczął się rok Drewnianej Kozy.

Teraz relacja z pierwszego tygodnia Nowego Roku:))))

Noworoczna celebracja: były ciasteczka z wróżbami - moja wróżba na nadchodzący czas: "Jak nie ma księżyca, świecą gwiazdy", tańce, hulanki, swawole, zabawne konkursy i dyplomy:)) np. takie:

W takim wydaniu, jeszcze mnie nie znacie:))


Poranek następnego dnia. Dlaczego te dranie tak hałasują!!!!!
Niestety, nawet najdłuższy trening Tai chi, nie uleczy bólu głowy, po ......
  

Długi spacer i takie widoki, zdecydowanie dobrze wpływają na moje samopoczucie :))
 






Potem już tylko praca i praca, ale jakże przyjemna

Koniec tygodnia, zwieńczony cudnym prezentem od Violi.



Zdecydowanie dobrze zaczął mi się chiński Nowy Rok:))))


Pozwólcie, że złożę Wam jeszcze raz noworoczne życzenia. W rozpoczętym właśnie roku Drewnianej Kozy, życzę Wam wielu sukcesów, wspaniałych przygód i dobrodziejstw, oraz uniknięcia możliwych konfliktów i katastrof.


środa, 25 lutego 2015

Czas przecieka mi przez palce

 "By zwyciężyć innych trzeba siły;
Przezwyciężenie siebie wymaga mocy"
                         Tao Te Ching

Powinnam powiesić sobie te słowa, we wszystkich widocznych miejscach w mieszkaniu:))
Nieustannie mam poczucie braku czasu. Jednocześnie mam świadomość, że nie brak czasu jest przyczyną, ale brak wewnętrznej mobilizacji. Okazuje się, że bycie na emeryturze wymaga stałej mobilizacji, wyznaczania sobie celów i terminów. W przeciwnym razie, człowiek szwenda się po domu powolutku, nieśpiesznie... Chodzi spać coraz później, wstaje coraz później, słowem ogólne rozprężenie. Nie lubię w sobie tego stanu, drażni mnie. Powinnam znaleźć sobie jakieś nowe wyzwanie..... inaczej ugrzęznę w luksusie życia bez wyzwań.

Trzecia poduszka zbliża się ku końcowi, ale to nie jest wyzwanie. W ramach odpoczynku od poduszki, postanowiłam zadbać o elegancję świątecznego stołu. Normalnie używam papierowych serwetek, bo ładne:)), we wzorki, jakie się tylko zamarzą i prać nie trzeba, ale... czasami mam ochotę zaszaleć (cóż, szaleństwa objawiają się różnie) i nakryć stół używając innych materiałów. Tym razem będą to lniane serwetki, przystrojone białymi frywolitkowymi opaskami. Dlaczego żółte? Ponieważ święta są właśnie takie, Białe - jak pierwsze wiosenne bazie i żółte - jak jak pisklęta.
 


 I jeszcze trochę żółci - jak żonkile i zieleni - jak pierwsze wiosenne liście
 Tak rozpędziłam się z frywolitkami, że powstała jeszcze zakładka. Błękitna - jak niebo w słoneczny dzień:)


Ostatnio pisałam, o moim psie i jego nieznanej przeszłości. Przypomniałam sobie, że zanim do mnie trafił, był "Gwiazdą" internetowego portalu "Dogomania"  Historia Tofika  Nawet jego imię, zostało nadane przez internautów, ja przyjęłam go "z dobrodziejstwem inwentarza" Udało mi się odnaleźć pierwsze zdjęcie psa, zaraz po tym, jak wykąpano go w hoteliku dla zwierząt. To nie jest moje zdjęcie, Znalazłam je w archiwum "Dogomanii".  Zdjęcie zrobione w styczniu 2009 r.
I celem porównania: Tofi w lutym 2014 r.