Tegoroczne święta spędziłam w rodzinnych stronach. To miejsce, o którym myślę - czas się zatrzymał, zmieniają się tylko pory roku. Dobrze, że jest..., potrzebuję tego.
Moje Pogranicze jest niezmienne, dalej mam ten sam widok z okna, (już go Wam pokazywałam w letniej odsłonie w poście Moje pogranicze-
świt), zimą wygląda tak:
 |
Zimowy wschód słońca
|
 |
Zamarznięta rzeka
|
Majaczące w oddali, ośnieżone dachy, to białoruska wieś
 |
Wiejska droga |
Pół wieku temu, a może nawet więcej, ta droga, wyglądała tak samo. Z całą pewnością w IX wieku stał drewniany spichlerz, widoczny po prawej stronie, stał też drewniany dom, którego kawałeczek widać po lewej.
Jeszcze jedna rzecz, która na moim pograniczu jest niezmienna, przynajmniej dotąd, dopóki żyją moi rodzice i chwała im za to.
Tym czymś, jest kisiel z kaszy gryczanej. Tradycyjna potrawa wigilijna przygotowywana tylko na Polesiu. Proces przygotowywania, od wieków, odbywa się tak samo. Jedynym ukłonem w stronę nowoczesności, jest zamiana starej, ręcznej maszynki do mielenia mięsa, na elektryczną:))
Aby ugotować wigilijny kisiel, trzeba zabrać się do tego, co najmniej trzy dni wcześniej.
Najpierw należy zalać kaszę gryczaną ciepłą wodą, dodać do tego kawałek suchego razowego chleba i pozostawić dobę w ciepłym miejscu, na co najmniej (najlepszym miejscem jest kąt przy gorącym kaflowym piecu:)).
Następnie, napęczniałą kaszę, należy zmielić w maszynce do mięsa,
półpłynną masę, pracowicie przecedzić przez sito, przelewając wodą.
Powstałe "mleczko gryczane", wlać do garnka i postawić na ogniu.
Trzeba cały czas mieszać, aby nie przywarło do dna i nie przypaliło się
Po uzyskaniu konsystencji gęstego budyniu,
przelać do naczyń i pozostawić do ostygnięcia
Potem już tylko pokroić na kawałki, posolić, okrasić pysznym olejem rzepakowym lub lnianym, kupionym na targu z domowej wytłaczarni i można zaczynać wigilijną kolację.
Wiem, wiem... czysta egzotyka i wygląd taki sobie, ale bez kisielu wigilia się nie liczy:) Jestem fanką tej potrawy, chyba ostatnią z rodu, bo następne pokolenie czyli mój syn, patrzy z dezaprobatą, jak z rodzicami zajadamy się kisielem.
 |
Zimowy świąteczny poranek |
Z pewnością Wy też macie swoje ulubione potrawy wigilijne, podzielcie się opowieściami o nich.
Pozdrawiam wszystkich gorąco i oczekuję Waszych komentarzy.