Bodziszek żałobny (Geranium phaeum)
Prześliczne drobne kwiatki w kolorze głębokiego fioletu. Oczarowały mnie, chyba zbiorę nasiona i spróbuję przenieść do ogrodu.
Żywokost bulwiasty (Symphytum tuberosum)
Jasnota purpurowa (Lamium purpureum)
Jaskier kosmaty (Ranunculus lanuginosus)
Rzeżucha łąkowa (Cardamine pratensis L.)
Prawie już przekwitła, ale było jej tak dużo, że łąka była cała w bieli.
Dąbrówka (Ajuga L)
Kwitnąca brzoza (Betula)
Wszystko razem- rzeżucha, bodziszek i jaskier
Fiołek polny (Viola arvensis)
Maleńka piękność, trzeba mocno się schylić by dostrzec całą jego urodęMój ogród też się zmienia.
Narcyz biały - Narcissus poeticus.
Kocham te kwiaty i ich zapach, ten przetrwał podróż z mojego poprzedniego ogrodu i mam nadzieję zadomowi się w nowym miejscu.
Tulipan -NN ,kwitnie później niż inne tulipany.
W mojej rodzinnej wsi, takie tulipany, rosły tylko w jednym ogrodzie. Właścicielka (pokolenie mojej babki) pochodziła jak się u nas mówiło "z za Buga" - tereny obecnej Białorusi. Tulipany przywiozła ze sobą. Stanowiły jej dumę i powód zazdrości innych gospodyń. Kiedyś przyniosła cebulki mojej mamie z komentarzem - żeby nie zginęły, bo jak umrę, to nikt nie zadba. Nie wiem, dlaczego wybrała akurat moją mamę, możne dlatego, że mama bardzo dbała o nasz maleńki kwiatowy ogródek. Babka od tulipanów już dawno odeszła do lepszego świata. W ogrodzie mamy, przetrwało kilka jej tulipanów. W pewnym momencie jakoś zostały zapomniane. Ten jest ostatni z rodu, z trudem uratowałam dwie cebulki ze starego ogrodu rodziców. Mam nadzieję, że uda mi się je uratować. Pamiętam je od zawsze. Moja mama ma 83 lata, a pani od której je dostała, była pokoleniem jej matki, czyli należałby dodać jeszcze jakieś kilkadziesiąt lat. Jak widać, tulipan ma swoją długą, chyba mogę powiedzieć - stuletnią historię. Dla mnie ma również ogromną wartość emocjonalną. Mam nadzieję że dam radę uratować i rozmnożyć, a potem przekazać cebulki i historię, następnemu pokoleniu.
Z niecierpliwością czekam aż zakwitnie.
Musiałam poobtykać patyczkami, ponieważ Tofi bardzo lubi, właśnie w tym miejscu, zaglądać przez płot do sąsiadów:))
Piękne zdjęcia. Wciąż nie mogę się nadziwić jak w jednej Polce w rożnych jej rejonach wiosna jest na różnych etapach. U nas dopiero zaczyna robić się mocno zielono a kwiaty są w pąkach. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńTeż jestem zdziwiona, że tutaj jest tak ciepło. Ustaliłyśmy z moją lubelską przyjaciółką, że w porównaniu z Lublinem to, około dwa tygodnie różnicy w wegetacji roślin. Tutaj już przekwitły żonkile, zawilce, pierwiosnki. Nawet kaczeńce już przekwitły.Teraz zaczyna kwitnąc bez. Pozdrowienia.
UsuńCzemu takie ładne kwiaty jak ten z samego początku posta zawsze muszą mieć jakąś smutną nazwę?
OdpowiedzUsuńPięknie było na tym spacerze, ja ostatnio miałam tylko okazję poobserwować bociany (ale ich się pałęta w okolicy dróg! ;) ) i połacie zawilców
Nie wiem, czemu mają smutną nazwę, możne z powodu barwy? Niezależnie od nazwy, zrobiły na mnie wrażenie swoim kolorem i kształtem. Znam bodziszki, ale tego widziałam po raz pierwszy. Bocianów tutaj nie widziałam, chyba nie są fanami górskich spacerów, a szkoda, bardzo je lubię. Zawilce już tutaj przekwitły. Pozdrawiam
UsuńPiękna wiosna u Ciebie. pozdrawiam
OdpowiedzUsuńU Ciebie pewno taka sama, w końcu to nie jest tak daleko:)) Jak Cię znam, na pewno byłaś na długim spacerze:))
OdpowiedzUsuń